Spieprzyłem

Nie potrafię, nie mam już siły walczyć. Od dziś niech Inni walczą o mnie o moją duszę, o moje zbawienie cokolwiek to słowo znaczy. A ja usunę się w kąt, i tak jak to było kiedyś będę siedział cichutko i nic nie będę mówił. Pozostała mi tylko tęsknota, połamane serce i czekanie co życie mi zaoferuje, do jakiego kraju wyśle jakich ludzi postawi na mojej drodze. nie wiem co będzie dalej ale podobno nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być gorzej. Więc jak zawsze będę przygotowany na najgorsze... miałem tu już nie wchodzić, ale mam sentyment. Mam wspomnienia, które zarówno sprawiają ze moje serce się uśmiecha ostatkiem sił i po chwili znowu odrywa się jego cząstka... nie uda się go już poskładać w całość... co wieczór przytulam się do poduszki i myślę tylko o Niej. Łza się w oku kręci, zasnąć nie mogę. Świadomość tego że już żaden Anioł nie spadnie, ziemia się już nigdy nie zatrzęsie zabija powoli, kaleczy, nacina jak ostry nóż. A wszystko prze zemnie, moją głupotę, zazdrość. Zamykanie kogoś w " złotej klatce " nic nie da ponieważ każdy potrzebuje swobody wolności a My jeśli kochamy to musimy zaufać, musimy wierzyć że nic złego się nie dzieje, że żarty to żarty, a uczucie to uczucie... ja zrozumiałem to za późno i straciłem To co było dla mnie najważniejsze. Jeszcze niedawno zatytułował bym to: "Nocna Refleksja", a dziś mogę napisać.... " Spieprzyłem "